Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

Od dzisiaj mamy wakacje, wreszcie jest „święty spokój” 😉. Zarówno szkołę jak i internat – kilas mandry (klasa do spania), „zabiliśmy gwoźdźmi” na niespełna dwa miesiące. Internat istnieje już od 4 lat. Od samego początku założyliśmy że ma on być placówką wychowawczo-edukacyjną w duchu chrześcijańskim, co jest bardzo ważne w środowisku pogańskim. Staramy się wychowywać w ten sam sposób co Założyciel Misjonarzy Świętej Rodziny, ks. Jan Berthier, który dbał o kształtowanie całościowe młodego człowieka.
Nasi wychowankowie nie tylko realizuję szkolny program edukacyjny ale również uczą się żyć po chrześcijańsku, aktywnie spędzać wolny czas, zadbać o siebie, nie ma praczki, sprzątaczki, kucharki, wszystko muszą robić sami. Elementem wychowawczym jest również posiadania ogródka, gdyż nasi ludzie nie znają warzyw, czy drobna hodowla zwierząt przydomowych. Największy bum mieliśmy przed pandemią, 40 wychowanków, po połowie dziewczyny i chłopaki. Byli tacy, którzy po kilku dniach odeszli, a są tacy którzy od samego początku byli z nami i są już w gimnazjum. Oby następnym krokiem było liceum w Ankazoabo i dalej studia w Toliara. Dzięki tej inicjatywie, przynajmniej jakiś ułamek jednego procenta dzieciaków z tego regionu, ma możliwość uczenia się. Ten rok szkolny w internacie zakończyło 28 dzieciaków. Spodziewamy się że wychowanków będzie przybywać, rozpatrujemy utworzenia fili internatu w sąsiedniej gminie, gdyż rejon, który mi podlega składa się z dwóch gmin, części dzieciaków było by bliżej do rodziców.
Dążymy do tego aby internat był samo wystarczalny, aby rodzice zadbali o całe sprawy materialne. Ale do tego jeszcze daleko. Obecnie ogólna zasada jest taka że rodzice dają utrzymanie, wyżywienie, misja zabezpiecza edukacje. Na dzień dzisiejszy założenie to nie do końca jest spełnione. Dla przykładu: w naszym regionie do syta jada się tylko w porze zbiorów. Ze względów niewystarczalności jedzenia nie ma śniadania, skromne posiłki są dwa razy dziennie, mięso jest od „święta”, podobnie z owocami, które dostarczają witamin, a warzywa praktycznie są nieznane. Ciągle lawirujemy pomiędzy założeniami a rzeczywistością. Kolejny wyzwaniem to opieka medyczna, środki higieny osobistej, utrzymanie budynku, wychowawcy, no i opłaty szkolne: przybory szkolne, czesne itd. Dzięki ludzkiej dobroci udaje się nam dotychczas jakość „związać koniec z końcem”.
Można powiedzieć że jesteśmy dumni z naszych wychowanków, wiodą prym w szkołach, w których się uczą. Kiedy dni wolne od edukacji spędzają w swoich domach, rodzice mówią nam że są bardziej zaradni, aktywniejsi niż ich rówieśnicy. Szczególnie radują się nasze serca gdy dochodzą do nas słuchy że dzieci/młodzież z internatu szerzą kulturę chrześcijańską w swoim środowisku pogańskim a nawet prowadzą modlitwy gdzie nie ma katechisty. Są jednak także i „klęski”. Wśród dzieci, które odeszły w tym roku była trójka dzieciaków z jednej wioski, już od czterech lat uczących się u nas. Miesiąc przed zakończeniem roku szkolnego nagle opuściły internat. Kiedy udałem się do ich wioski, aby szukać źródła problemu, rodzice zabrali dzieciaki i uciekli w las. Jeden z mieszkańców powiedział mi w skrytości przed innymi że czarownik miał spotkanie z duchami przodków, które oświadczyły mu że jeśli dzieci będą się dalej uczyły to coś złego spotka nie tylko te dzieci i ich rodziny, ale także całą wioskę. Słowo klęskę napisałem w cudzysłowu, gdyż wierzę że gdy ta młodzież dorośnie i ona będzie odpowiedzialna za wioskę, to poprowadzi swoich współplemieńców w kierunku ŚWIATŁA.
Film przedstawia: Jeden dzień z życia internatu imieniem Jana Berthiera w Tandrano, parafia Ankazoabo, diecezja Morombe, Madagaskar.
Niech Pan błogosławi i strzeże.
ks. Ludwik Wawrzeczko MSF