Ciepłe pozdrowienia dla Kapłanów i Parafian rudzickich z gorącego Madagaskaru.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Dawno już minął mój okres urlopowy i początkiem listopada jestem ponownie na Madagaskarze. Miłe wspomnienie po wakacjach dodaje mi sił do podejmowanie zobowiązań naszej rzeczywistości. Najpierw trzeba było pozałatwiać zaległości z trzech miesięcy wakacyjnych, były to głównie sprawy finansowe: zaległe wypłaty dla nauczycieli, opłacenie długów związanych z utrzymaniem internatu, itd. Od razu jak się z tym uporałem ruszyłem na turne od wioski do wioski, przecież od trzech miesięcy nie było u nich księdza, brak dostępu do sakramentów. Listopad to u nas początek roku szkolnego, więc wraz z turne duszpasterskim to załatwianie także spraw szkolnych, chociażby takie jak dostarczanie przyborów szkolnych na wioski. Z najdalszych wiosek aby zakupić cokolwiek, np. długopis czy zeszyt to muszą iść na nogach 40 km do większej miejscowości gdzie jest możliwość zakupienia podstawowych rzeczy. No i z powrotem to samo niosąc na plecach zakupiony towar. Nie mówiąc o tym gdzie ludzie mają znaleźć tę parę groszy na zakupy skoro ich „jedyną żywicielką” jest łopata. Więc pomoc pod tym względem jest bardzo doceniana. Nie łudźmy się że wszystko jest takie różowe, są wioski gdzie ludzie nie życzą sobie aby ksiądz przez nie przechodził. Lub sytuacja, która się wydarzyła w jednej z wiosek gdzie nauczyciel ze swojej gorliwości zaprosił wszystkie dzieci bawiące się na placu wioskowym do szkoły. Wieczorem do nauczyciela przyszedł oburzony jeden z rodziców z zapłakanym dzieckiem, które dostało lanie, że nie życzy sobie aby jego dziecko było ciągnięte do szkoły „bo ono ma wyrosnąć na silnego mężczyznę, a nie na ciapa łapę, który nie będzie umiał łopatą zapracować na życie.” Ogólnie można powiedzieć że do szkoły uczęszczają dzieci chrześcijan lub przychylnych chrześcijaństwu.
Czy też to co wydarzyło się w internacie, gdzie dzieci są z różnych wiosek, z różnych plemion. Każde plemię, każda wioska a nawet każda rodzina ma jakieś tabu, czyli coś zakazanego do jedzenia. W tym roku szkolnym zwiększyła nam się liczba wychowanków w internacie z 20 do 30 ale po dwóch tygodniach ubyła nam dwójka gdyż któreś z dzieci przyniosło z domu mięso perliczki (perliczki żyją u nas na dziko tak jak w Polsce bażanty) i piekło jej w wspólnej kuchni co spowodowało „zagrożenie” dla innych dzieci, które mają tabu perliczki, dwoje dzieci aby uniknąć „śmierci” natychmiast opuściło internat. Z takimi to historyjkami spotykamy się na co dzień.
Po powrocie z wakacji wykorzystując waszą hojność objawiającą się w grubości mojego portfela rozpocząłem budowę dwóch budynków. Jeden to internat, w poprzednim roku dzieci zajęły całą moją plebanię czyli dwa pomieszczenia 4/3m (ja na ten czas wyniosłem się do kurnika). W tym roku liczba dzieciaków się podniosła, moja plebania okazała się za ciasna, więc budujemy właściwy budynek. Jak również budujemy szkołę w tej samej miejscowości centralnej Tandrano. Szkoła istnieje już trzeci rok, co roku przybywa klas a budynek dotychczas wykorzystywany na cele edukacji nie jest w stanie pomieścić wszystkich uczniów.
Jeśli ktoś chciałby się podjąć adopcji misyjnej i internatu w Tandrano to był bym bardzo wdzięczny. Nie mówię o adopcji pojedynczego ucznia ale wspólne wsparcia dla wszystkich dzieci z internatu w Tandrano. Ja nie mogę dzielić uczniów na tych, którzy otrzymają wsparcie i na tych, które nie otrzymają wsparcie. Na dzień dzisiejszy, dzięki Wam, opłacane są wszelkie wydatki szkolne a jedzenie donoszą rodzice. Wielu dzieci nie jesteśmy w stanie przyjąć do internatu gdyż rodzice nie są w stanie dostarczyć jedzenie dla dzieci. Nie rzadko dzieje się tak że dzieci przez jakiś czas się uczą jak rodzice znajdują coś do jedzenia, a gdy w domu brakuje jedzenia, dziecko przerywa naukę aż do czasu znalezienia pożywienia przez rodziców. Dzieci w naszym internacie wcale nie jedzą śniadań, gdyż rodzice nie mają im co dać, a mnie także nie stać aby co dzień wydać 1 zł na śniadanie dla każdego dziecka. Jedynie co mogę im zaproponować na poranne „rozgrzanie żołądka” to kubek gorzkiej herbaty.
Jeśli ktoś podjąłby się takiego wsparcia to proszę o kontakt z Referatem Misyjnym Misjonarzy Świętej Rodziny, który łatwo można znaleźć w internecie pod hasłem:
MISYJNA ADOPCJA DZIECKA Misjonarze Świętej Rodziny
A na minione Święta Bożego Narodzenia i dzisiejszą Niedzielę Świętej Rodziny jak i nadchodzący Nowy Rok Niech Pan błogosławi i strzeże.
ks. Ludwik Wawrzeczko MSF